Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tusk coraz dalej od kandydowania

Anna Wojciechowska
Platforma zamarła w oczekiwaniu. A najbliżsi współpracownicy Donalda Tuska w gotowości. - Premier jeszcze przed wyjazdem na urlop zaplanował, że już w przyszłym tygodniu ogłosi swoją decyzję w sprawie startu w wyborach prezydenckich. W tym tygodniu mają się odbyć ostatnie wewnętrzne rozmowy na ten temat - usłyszeliśmy z trzech źródeł z otoczenia premiera.

Na ten tydzień zwołany został też zarząd partii. Jak będzie brzmieć decyzja? Tego nie wie nikt, bo - jak przekonują dobrze zorientowani - premier wciąż się waha, a zmienić zdanie może nawet w ostatniej chwili.

- Na 90 proc. nie będę kandydował - miał rzucić tydzień temu tuż przed wyjazdem na narty. A nawet najwięksi w PO zwolennicy startu w wyścigu prezydenckim Tuska przyznają, że jego ostatnie ruchy wpisują się w scenariusz rezygnacji z kandydowania. Według jednego z najbardziej zaufanych ludzi premiera jedyne, co go powstrzymuje przed podjęciem ostatecznej decyzji o rezygnacji ze startu, to brak alternatywnego kandydata Platformy, na którego mógłby się zgodzić z przekonaniem.

- Gdyby miał takiego kandydata, byłoby już po decyzji - zapewnia nas jeden ze współpracowników premiera. Od kilku tygodni Tusk sonduje różne warianty, kto mógłby go zastąpić w roli kandydata. Wychodzi na to, że byłby to marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. - Problem w tym, że Donald nie jest do niego przekonany - mówi nam osoba z otoczenia Tuska.

Równolegle w kancelarii trwają pełną parą przygotowania do ogłoszenia kilku ważnych projektów rządowych. Nie bez powodu jeszcze w styczniu Tusk ma ogłosić projekt zapewnienia powszechnego dostępu do internetu do 2014 roku pod hasłem planu skoku cywilizacyjnego. Na koniec miesiąca szykowana jest też konferencja, na której przedstawiony ma być plan konsolidacji finansów publicznych.

Takie zapowiedzi mają wzmocnić uzasadnienie decyzji Tuska: nie kandyduję, ponieważ jako premier mogę zrobić więcej dla wyzwań, jakie stoją przed Polską. Pomysł, że właśnie chęcią reformowania kraju można uzasadnić decyzję o niewzięciu udziału w wyścigu prezydenckim, powstał już na wstępnych naradach na ten temat kilka miesięcy temu. I wygląda na to, że ten scenariusz wchodzi w fazę realizacji.

Donald Tusk szuka kandydata i znaleźć nie może

O tym, czy scenariusz z wycofaniem się z kandydowania w wyborach prezydenckich zostanie zrealizowany, Tusk decydować będzie sam w ostatniej chwili. Może też w każdej chwili opóźnić ogłoszenie decyzji. Naprawdę wszystko jest możliwe - przestrzega przed wyciąganiem ostatecznych wniosków ważny polityk PO. Inny wskazuje, że kluczowy będzie najbliższy weekend i to, jak pod koniec tygodnia przebiegną przesłuchania przed komisją śledczą ds. afery hazardowej Zbigniewa Chlebo-wskiego i Mirosława Drzewie-ckiego.

- Zdeklarowanie się Tuska już teraz na nie sprawiłoby, że on sam przed komisją stanąłby już swobodniej, nietraktowany jako kandydat na prezydenta. Z drugiej strony, jeśli przesłuchania wypadną bardzo źle, opozycja zawyje, że Tusk rezygnuje z kandydowania ze strachu - tłumaczy polityk PO.

Pierwszy poważny sygnał, że idzie na rezygnację ze startu, dał sam Tusk już pod koniec grudnia, kiedy zapowiedział na konferencji, że wbrew dotychczasowemu stanowisku Platformy ogłosi swoją decyzję już zimą, a nie w maju na kongresie PO, gdzie może ona formalnie być podjęta. - Ogłaszanie przez premiera, że kandyduje na prezydenta, już teraz jest naturalnie szkodliwe, a wręcz idiotyczne. Wychodzenie z tym tak szybko ma sens tylko wtedy, gdy mówi się "nie" i w ten sposób przecina wszelkie spekulacje i wewnętrzne walki o schedę - analizują politycy PO.

Atmosferę wyczekiwania podgrzał w niedzielę w Radiu Zet były szef gabinetu politycznego Tuska Sławomir Nowak. - Dosłownie w najbliższych dniach ta decyzja powinna być ogłoszona, bo rzeczywiście ta atmosfera, nie wewnątrz PO, ale bardziej na zewnątrz, też przez media kreowana, a trochę przez konkurencję polityczną, staje się powoli już nieznośna - mówił Nowak w audycji "Siódmy dzień tygodnia".

W rozmowie z "Polską" wiceszef klubu PO wycofywał się z tych słów, zapewniając, że mówił jedynie o atmosferze napięcia, a nie o realnym planie Tuska. Ale politycy PO trzymają się już tego terminu. Powinien kandydować czy nie? - Proponuję, żebyśmy już wstrzymali się z tymi rozważaniami do końca tygodnia - zbywał wczoraj Jarosław Gowin.

A faktycznie sama Platforma jest bardzo podzielona w tej sprawie, jej politycy polemizują między sobą, kierując się własnymi przekonaniami, ale też w dużej mierze interesami. Kandydowanie Tuska otwiera bowiem szansę na większe nowe rozdania - partyjne, ale też rządowe. Jedno oczekiwanie wydaje się jednak wspólne: niech wreszcie się zdeklaruje w którąś stronę. - Problem w tym, że on chce zjeść ciastko i mieć ciastko. A przez to energia Platformy jest zablokowana - złości się jedna z osób z otoczenia Tuska. Oczekiwanie na negatywną decyzję Tuska wzmogła seria wypowiedzi z ostatnich dni. Nie powinien kandydować - taką opinię ostatnio wyrazili w TVN 24 kibicujący Platformie były prezydent Lech Wałęsa i były premier Kazimierz Marcinkiewicz.

Ten ostatni przekonywał, że premier nie może stratować ze względu na napiętą sytuację w PO. - Tusk wie, że nie będzie już miał takiego Schetyny do kierowania partią, bo ich drogi się rozeszły - mówił Marcinkiewicz. Z kolei były minister z kancelarii Tuska Rafał Grupiński ripostował: - Uważam, że premier powinien kandydować. Mówienie o tym, że partia się rozjedzie, to strachy na lachy. W PO są ludzie zdolni nią pokierować - mówił.

Grupiński też z pewnością jest świadom dylematu: jak nie Tusk, to kto z Platformy na prezydenta? Pod jego nadzorem, na zlecenie Tuska, został bowiem jeszcze przed aferą hazardową przeprowadzony sondaż w tej sprawie. Wyszło z niego, że bez problemu każdego potencjalnego kontrkandydata, łącznie z Włodzimierzem Cimoszewiczem i Andrzejem Olechowskim, pokonałby szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Problem w tym, że - jak ustaliliśmy - kilku wysłanników Tuska usłyszało od Buzka twarde "nie", kiedy sugerowali mu, by stanął do wyścigu.

Od kilku tygodni trwają sondażowe rozmowy z pozostałymi trzema osobami wchodzącymi w grę. Zgodnie z wynikami badania PO największe szanse po Buzku miałby obecny szef MSZ Radek Sikorski, ale premier nie ma do niego zaufania. Sam Tusk stawiał w drugiej kolejności na obecną prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Ta jednak również zdecydowanie odmówiła, sondaże wskazują bowiem na razie, że ma zapewnioną prezydenturę Warszawy na drugą kadencję.

Pozostało więc nazwisko najczęściej pojawiającego się w tym kontekście marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który jest gotów startować.- Problem w tym, że sam Tusk nie jest do niego do końca przekonany. Jest chociażby obawa, że Bronek w pałacu może się zacząć dystansować od rządu, tak jak usiłuje w Sejmie - opowiada nasz informator z kręgów PO. Największe ryzyko jest jednak takie, że - zgodnie z wewnętrznymi sondażami PO - o ile jeszcze z obecnym prezydentem Lechem Kaczyńskim Komorowski w drugiej turze nieznacznie, ale jednak wygrywa, o tyle już w innych wariantach z nazwiskami Cimoszewicza czy Andrzeja Olechowskiego - niekoniecznie. - Sam, jakbym miał do wyboru Komorowski czy Olechowski, to nie wiem, co bym zrobił - mówi jeden z ważnych polityków PO.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na augustow.naszemiasto.pl Nasze Miasto