Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Suwalski Ninja morsuje... w beczce na balkonie

Anna Gryza - Aneszko
Anna Gryza - Aneszko
zdj. TV Polsat
Morsuje w ustawionej na balkonie beczce, na Śnieżkę wszedł bez koszulki przy minus 23 stopniach Celsjusza i od dzieciństwa marzył o starcie w programie "Ninja Warrior Polska". Teraz bierze w nim udział po raz trzeci.

Bawi się sportem, dzięki czemu praca sprawia mu tak ogromną przyjemność. Mateusz Skrodzki, suwalczanin mieszkający na stałe w Gdańsku, jest nauczycielem wychowania fizycznego w jednej z trójmiejskich szkół podstawowych. Studiował na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, gdzie robił specjalizację z gimnastyki sportowej i to z tą dyscypliną związał się zawodowo. Ukończył również studia z zarządzania w sporcie. Od początku studiów zdobywał doświadczenie pracując z najmłodszymi, m.in. jako instruktor snowboardu oraz wychowawca na obozach sportowych.

Swoim uczniom nagrywał filmiki

Mateusz stworzył i prowadzi również własną szkołę gimnastyczną SportoMat. Tym samym spełnia swoje marzenie o zarażaniu najmłodszych miłością do sportu. Na zajęciach stawia nacisk na ćwiczenia koordynacyjne i świadomość swojego ciała w przestrzeni. Najważniejsza jednak jest dobra zabawa. Uczestnicy zajęć - mali sportowcy - wiedzą, że mogą liczyć na kreatywność swojego trenera, który potrafi stworzyć tor przeszkód nawet z... kartek papieru. W podobnie nietypowy sposób prowadzi lekcje w szkole.

- Na lekcjach nie stoję i nie pokazuje uczniom palcem co mają robić, tylko ćwiczę razem z nimi. To my, dorośli, dajemy dzieciom przykład, dlatego chcę, żeby moi uczniowie widzieli, że i ja ćwiczę, a wtedy i im się bardziej się chce - zdradza Skrodzki. I dodaje, że dużym wyzwaniem była pandemia i prowadzenie zajęć online. Ale i z tym suwalczanin sobie świetnie poradził. Nie zostawił swoich uczniów na pastwę przypadkowych filmików z ćwiczeniami czy też przysłowiowego spaceru w ramach zajęć. Swoim podopiecznym sam nagrywał filmiki, a potem uczniowie - oglądając je - ćwiczyli w domowych warunkach z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała.

Na Śnieżkę wszedł bez koszulki

Jak przystało na osobę urodzoną na polskim biegunie zimna, Skrodzki nie boi się ani mrozu, ani zimowych kąpieli w lodowatym Bałtyku. Mało tego, do morsowania namawia swoich uczniów! Sam zaś morsuje nawet na... balkonie, gdzie ma ustawioną 200-litrową beczkę, dzięki czemu zimnych kąpieli może zażywać, kiedy tylko ma na to ochotę.
Suwalczanin każdy dzień rozpoczyna od zimnego prysznica, który ma go nie tylko hartować, ale i dodawać mu energii na resztę dnia.
Mateusz uwielbia też pokonywać granice własnych możliwości. Na przykład w ubiegłym roku wszedł na Śnieżkę bez koszulki przy... minus 23 stopniach Celsjusza. Zajęło mu to godzinę i dwadzieścia minut. Do tego wyczynu przygotowywał się rok.

– Od najmłodszych lat lubię przełamywać swoje bariery – zarówno te fizyczne, jak i psychiczne. Stawiam sobie różne cele, niektóre dość ekstremalne, ale nie robię nic bez wcześniejszego przemyślenia i przygotowania - przyznaje z uśmiechem.

Marzył o tym od dzieciństwa

Suwalczanin należy także do grupy Biegun Ninja, w której trenuje biegi na torach z przeszkodami. Sportowe wyczyny Skrodzkiego w stylu Ninja mogliśmy oglądać w dwóch pierwszych edycjach programu „Ninja Warrior Polska”.
Ninja Warrior Polska to polski program telewizyjny typu reality show, emitowany na antenie telewizji Polsat. Jest oparty na japońskim formacie funkcjonującym pod nazwą Sasuke.
Uczestnicy tego show muszą pokonać tor przeszkód używając tylko i wyłącznie siły własnych mięśni. Pierwszym etapem jest tor eliminacyjny, składający się z sześciu przeszkód. Dziesięcioro zawodników z najlepszym czasem przechodzi do kolejnego etapu.
Tor półfinałowy składa się z pięciu przeszkód, takich samych dla każdego uczestnika, a do finału awansuje trójka najlepszych. Finał zaś to trzy niezwykle trudne etapy.

- Start w tym programie był moim marzeniem z dzieciństwa. Japońską edycję oglądałem wspólnie z bratem i już wtedy wiedziałem, że kiedy tylko taki program pojawi się w Polsce, chcę wziąć w nim udział - wspomina Skrodzki.

I dotrzymał słowa! Z tym wymagającym torem zmierzył się już w pierwszej edycji, w 2019 roku, i przeszedł do finału. Ostatecznie uplasował się tuż za podium, zajmując czwarte miejsce. To go jednak nie zraziło, a wręcz przeciwnie - zmotywowało na przyszłość, by rok później wziąć udział również w drugiej edycji tego telewizyjnego show. I tym razem zdobyte wcześniej doświadczenia, hart ducha i waleczność doprowadziły go do finału. Jednak nie poszło mu tak dobrze, jak rok wcześniej i zajął piąte miejsce.

- Ninja Warrior to zawody precyzji – tłumaczy Skrodzki. – Trzeba bardzo dokładnie ocenić odległość oraz własną siłę i to zaważy na tym, czy uda się przejść tor czy nie - zauważa Skrodzki.

W dwóch kolejnych edycjach nie startował. Wrócił dopiero teraz, w piątej edycji, i już na torze eliminacyjnym pokazał, że warto było na niego czekać.

Do trzech razy sztuka

Tor eliminacyjny pokonał w minutę i dwadzieścia dwie sekundy. Był jednym z najszybszych zawodników. Pozwoliło to Skrodzkiemu zawalczyć o złoty bilet. Rywalizacja polega na tym, że dwóch najszybszych zawodników pokonuje dodatkowe przeszkody, zawieszone na wysokości 12 metrów nad ziemią. Ten, który pokona tę trasę szybciej, dostaje tak zwany złoty bilet i automatycznie awansuje do finału. Dwukrotny finalista Ninja Warrior Polska, Mateusz Skrodzki, otrzymał taki bilet i tym samym po raz trzeci zobaczymy go w finale.

– Walka o tytuł Wojownika Ninja to sprawdzian wytrzymałości, odwagi, hartu ducha oraz sprawności fizycznej – podkreśla Skrodzki. I przekonuje, że przygotowują się do finału nie katował się na treningach ani też nie spędzał długich godzin na siłowni.

- Po prostu trenuję w życiu codziennym, na spacerze z dziećmi i żoną czy w szkole z uczniami. Od małego tak mam, że takie wyzwania ruchowe przychodzą mi z łatwością – przekonuje finalista Ninja Warrior Polska. – Sport to dla mnie sposób nie tylko na utrzymanie ciała w dobrej sprawności i kondycji, ale przede wszystkim dobra zabawa.

I mimo, że nie udało mu się wygrać dwóch pierwszych edycji, to dla wielu jest prawdziwym Ninją. Jego uczniowie i podopieczni po każdej emisji programu w telewizji witają go jak zwycięzcę. Dla swoich synów - 4-letniego Bartka i niespełna rocznego Benia - jest wzorem do naśladowania.
Mateusz podkreśla, że to, gdzie jest teraz, osiągnął nie tylko dzięki ciężkiej pracy, ale przede wszystkim dzięki wsparciu żony.

- Żona mi kibicuje, wspiera moje wszystkie szalone pomysły. Była ze mną w programie w pierwszych dwóch edycjach, kibicowała na trybunach. Teraz, w piątej edycji, nie mogła być ze mną, bo nasz synek niedawno się urodził - podkreśla dumny trzydziestolatek. I zaznacza, że jego żona, Żaneta, pochodzi – tak jak i on – również z Suwałk.
– W tej edycji na trybunach w studio towarzyszyła mi siostra, szwagier i dwóch siostrzeńców. A bez mojej Żanety w życiu bym tyle nie osiągnął – uśmiecha się.

Finał programu Ninja Warrior Polska zobaczymy w Polsacie już w w najbliższy wtorek, 12 kwietnia. Mateusz rywalizuje o 150 tysięcy złotych oraz tytuł Ninja Warrior. Będzie to już jego trzecia próba zwycięstwa w programie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na augustow.naszemiasto.pl Nasze Miasto