- Pracownica sekretariatu popełniła błąd i wysłała dokumenty pod niewłaściwy adres - mówi sędzia Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach. - Taka sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca.
Rozpatrywana przez wydział gospodarczy Sądu Rejonowego w Suwałkach sprawa dotyczyła pożyczki bankowej. Zaciągnęło ją osiem lat temu małżeństwo z podaugustowskiej wsi i do tej pory nie rozliczyło się ze zobowiązania. Bank po wysłaniu szeregu upomnień wystąpił więc do sądu o wydanie nakazu zapłaty i tak się stało w połowie czerwca tego roku. Zajmująca się wnioskiem sędzia nakazała małżeństwu zwrócić ponad 57 tysięcy złotych wraz z odsetkami do banku, a do tego blisko 6,5 tys. zł tytułem kosztów procesu. Dokumenty, czyli nakaz zapłaty, umowa pożyczki, wezwania do zapłaty, przelewy bankowe, historia rachunku dłużników, a także ich dane osobowe zostały wysłane pocztą. Tyle tylko, że nie do dłużników, a do mieszkającej w Augustowie Marty C. Kobieta odebrała przesyłkę z poczty, za potwierdzeniem.
Sędzia zawieszony. Ale wciąż jest pod ochroną
- Pociemniało mi w oczach kiedy otworzyłam tę przesyłkę - opowiada. - Nie mam oszczędności, nie byłoby mnie stać na spłatę tak ogromnego zadłużenia.
Gdy nieco ochłonęła, zaczęła analizować skąd wziął się tak ogromny dług i dopiero wtedy zauważyła w dokumentach, że dłużniczka ma wprawdzie takie samo imię i nazwisko, lecz mieszka na wsi. Nie zgadzały się też inne dane osobowe. Marta C. skontaktowała się z wydziałem gospodarczym Sądu Rejonowego w Suwałkach aby poinformować o pomyłce.
- Sędzi nie zastałam, a pracownica sekretariatu była podirytowana, że zawracam jej głowę - twierdzi nasza Czytelniczka - Rzuciła tylko, że jestem zobligowana do zwrotu tej przesyłki i się rozłączyła. Od tego czasu minęło kilka dni i - mówiąc szczerze - wciąż nie wiem co mam z tym listem zrobić. Chyba dostarczę go właściwej adresatce.
Sędzia Marcin Walczuk mówi, że w żadnym przypadku nie powinna tego robić, ponieważ dłużniczka może skarżyć orzeczenie w ciągu czternastu dni od dnia otrzymania przesyłki, a w takiej sytuacji trudno będzie ustalić tę datę.
- Przesyłkę należy zwrócić do sądu, a ten wyśle ją ponownie lecz pod właściwy adres - sugeruje.
W Urzędzie Ochrony Danych Osobowych w Warszawie dowiedzieliśmy się, że z naruszaniem przepisów o ochronie danych osobowych możemy mieć do czynienia, jeżeli w posiadanie informacji zawierających dane osobowe weszły osoby nieuprawnione. A w tym przypadku tak właśnie było. Natomiast obowiązek zgłoszenia naruszenia ochrony danych spoczywa na administratorze danych, a nie osobach, których dotyczy taki incydent.
- Warto dodać, że do Prezesa UODO trzeba zgłaszać te z incydentów w obszarze naruszenia ochrony danych osobowych, w przypadku których istnieje prawdopodobieństwo (wyższe niż małe) szkodliwego (niekorzystnego) wpływu na osoby, których dane dotyczą. Chodzi tu np. o sytuacje, które mogą prowadzić do kradzieży tożsamości, straty finansowej czy też naruszenia tajemnic prawnie chronionych. Jeżeli natomiast istnieje wysokie ryzyko, że wystąpią niekorzystne skutki naruszenia dla osób, których dane dotyczą, wówczas RODO wymaga, aby oprócz organu ds. ochrony danych, administrator o sytuacji poinformował również osoby, których te dane dotyczą - informuje Adam Sanocki, rzecznik prasowy UODO.
Zobacz koniecznie: Jesteś na L4? Spodziewaj się kontroli ZUS**
**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?