Dookoła stoi woda. Właścicielka zostawiła psa w zalanym i zamkniętym na cztery spusty domu. Dwa dni był tak uwięziony bez jedzenia i pomocy. Jego pani uciekła przed powodzią do rodziny w Skawinie. Tymczasem wioskę zalewała woda. Wokół domów tworzyły się jeziora. Ludzie próbowali się ratować, przenosić sprzęt na wyższe kondygnacje. Brytny nie mógł nic. Czekał. Woda wzbierała.
Trzy worki przed drzwiami domu nie były żadną przeszkodą. Woda wdarła się do mieszkania i sięgała ok. 70 cm. Pies przeskakiwał z mebla na mebel. - Zorientowałem się, że Brytnego nie ma, szukałem go - mówi pan Andrzej z sąsiedztwa. Kiedy wołał psa, usłyszał niewyraźny odgłos z zamkniętego domu. - Wyrwałem małe drzwiczki na strychu i poszedłem po niego - mówi mężczyzna. - Wyprowadziłem i nakarmiłem.
Brytny był bardzo przestraszony, ale nie dał się ruszyć z całkowicie zalanego podwórka. Znalazł sobie miejsce na workach z piaskiem przy drzwiach wejściowych do domu. Pilnował gospodarstwa i wytrwale czekał na swoją panią.
Wreszcie po dwóch dniach pojawiła się kobieta w średnim wieku. Nie chce się przedstawić. - Psu nic się nie stało - zapewnia. Jest zaskoczona pytaniami, dlaczego nie zabrała z sobą zwierzęcia. - Jak miałam go wziąć? On się boi i nie chce nigdzie jeździć - oburza się. Zapewnia, że Brytny ma już suche posłanie i jest nakarmiony.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?