W ich rękach jest ogromna liczba dokumentów, z których powoli wyłania się nie tylko wyjątkowo dziwny przebieg prac nad nowelizacją ustawy hazardowej, ale również sieć powiązań między politykami i branżą hazardową.
Sama analiza stenogramów z przesłuchań świadków zeznających przed komisją oraz protokołów z przesłuchań przeprowadzonych przez prokuraturę daje już wiele do myślenia. Pojawiają się rozbieżności, które trzeba będzie wyjaśnić. Dlatego po przerwie z pewnością pojawią się wnioski o kolejne przesłuchania Mirosława Drze-wieckiego, Zbigniewa Chlebowskiego, Jacka Kapicy, a pewnie i premiera Donalda Tuska.
Już złożony został wniosek o ponowne przesłuchanie Mariusza Kamińskiego. Tym razem jednak obędzie się bez wielkiego show, bo były szef CBA ma zeznawać na posiedzeniu zamkniętym. Być może dojdzie także do konfrontacji.
Posłowie PiS już zapowiedzieli, że będą próbowali rozszerzyć zakres prac komisji o nieprawidłowości z wyciągami narciarskimi w Zieleńcu i Czorsztynie, czyli o kolejne dowody na powiązania polityków Platformy z Ryszardem Sobiesiakiem. Choć ich propozycja jest raczej skazana na niepowodzenie, bo sprzeciwia się temu PSL, to jednak samo nagłośnienie sprawy Zieleńca i Czorsztyna zapowiada, że emocję wzrosną.
Zaostrzy się także konflikt między opozycją a przewodniczącym Sekułą. PiS chce go odwołać, bo zarzuca mu paraliżowanie prac komisji poprzez ustalanie niemożliwego do zrealizowania harmonogramu prac. Bartosz Arłukowicz z lewicy dorzuca kompromitowanie komisji. Przykładem tego było planowanie przesłuchania w ostatni czwartek dwóch świadków.
Udało się przepytać tylko Marcina Rosoła. Marek Oleszczuk, były dyrektor departamentu gier losowych resortu finansów, czekał wiele godzin, by po 21 usłyszeć, że zostanie przesłuchany w innym terminie.
Ale za tymi pozornie technicznymi wnioskami kryje się kwestia dziś kluczowa - udowodnienie, że afera hazardowa nie jest tylko aferą Marcina Rosoła. Jest on jedynym świadkiem, który do tej pory przyznał, że Ryszard Sobiesiak jest jego kolegą.
Jak to się dzieje, że w sytuacji, gdy wszyscy odżegnują się od znajomości z człowiekiem, z którym rozmawiali o załatwieniu okna do domu (jak Drzewiecki), albo który (jak Chlebowski) ma pomóc w uzyskaniu zgody na wyrąb wyrąbanego już lasu, młody asystent wręcz chwali się kontaktami ze skazanym za korupcję biznesmenem?
Odpowiedź dał na to rzecznik rządu Paweł Graś, który stwierdził, że to Marcin Rosół ma problem, bo wszedł w zbyt bliskie relacje z Sobiesiakiem.
To znaczy, że to już nie jest problem czołowych polityków PO, ale młodego, niedoświadczonego asystenta, który poczuł się zbyt ważny.
Wcześniej sprawę inaczej opisywał przed komisją Donald Tusk, który mówił o nieetycznych zachowaniach polityków swojego ugrupowania, to jak na razie rolę złego odgrywa tylko Marcin Rosół.
Komisja będzie musiała odpowiedzieć na pytania, czy rzeczywiście mógł samodzielnie rekomendować Magdalenę Sobiesiak jako kandydatkę ministra sportu do zarządu Totalizatora Sportowego? Czy mógł samodzielnie wyciągać z innego resortu decyzję w sprawie inwestycji Ryszarda Sobiesiaka? Czy był w stanie bez wsparcia najważniejszych ludzi w PO z innego resortu wyciągać informację o innej korzystnej decyzji dla tego biznesmena? Jak bardzo musiał być ważny, skoro Sobiesiak chciał przyprowadzić do niego poważnego austriackiego inwestora, który był gotów zbudować kolejkę gondolową nad Wisłą, a więc zainwestować w Warszawie setki milionów euro? Czy tak się rozmawia z nic nieznaczącym asystentem?
Odpowiedź na te pytania nasuwa się sama. Marcin Rosół bardzo chce wziąć na siebie całe odium podejrzanych kontaktów z podejrzanym biznesmenem. Jeśli komisja nie chce narazić się na śmieszność, nie może zadowolić się rzuconym na żer jednym młodym asystentem Drzewieckiego, a wcześniej Tuska i Schetyny.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?